środa, 9 września 2015

4. kwietniowi


Pelagia Szałtys


Piotrek Nowakowski


Would you let me see beneath your beautiful?
Would you let me see beneath your perfect?
Take it off now, girl, I wanna see inside.

Labrinth ft. Emeli Sande – Beneath Your Beautiful

Budzę się wcześniej niż zwykle. Nie wiem, czy to za sprawą latającej po pokoju muchy czy promieni słonecznych, podstępnie zakradających się do mieszkania przez lekko uchylone okiennice. Przecieram twarz dłońmi i przeciągam się, głośno ziewając. Wstaję jednak dopiero wtedy, gdy pod moją kamienicą rozlega się donośny śmiech zmierzających do szkół dzieci.
Włączam głośno radio i z uśmiechem krzątam się po całym mieszkaniu, kręcąc biodrami w rytm ulubionych piosenek. Zaparzam mocną kawę i czekając, aż wystygnie, udaję się do łazienki, by zmyć z ciała resztki snu.
Rozkoszuję się chłodną wodą spływającą po mojej skórze i przypominam sobie dzieciństwo, kiedy w każdą sobotę razem z młodszą siostrą urządzałyśmy sobie długą kąpiel, rzucając w siebie pianą, tworząc z niej przeróżne kształty, wygłupiając się i w ogólnym rozrachunku zachlapując całą podłogę i wszystkie płytki dookoła wanny. Mama zawsze narzekała na wyrządzony przez nas bałagan, ale nigdy nie udało jej się ukryć przede mną uśmiechu, czającego się gdzieś w kąciku jej ust.
Ja też wyginam ku górze wargi, zakręcając wodę. Wychodzę spod prysznica, dokładnie wycieram całe ciało i staję przed lustrem, by przyjrzeć się swojemu ciału krytycznym spojrzeniem. Widzę chude ramiona, na których pojawia się gęsia skórka, wystające kości na biodrach, niemalże nieobecne piersi i długie nogi proporcjonalne do całej reszty. I akceptuję siebie. Próbowałam wielu sposobów, podjęłam nie jedno wyzwanie, by nadać swojej sylwetce bardziej kobiecych kształtów i w końcu uznałam wyższość natury i pogodziłam się z tym, co otrzymałam od losu.
Po rozczesaniu włosów i przejściu do pokoju, wyjmuję z szafy jedną z sukienek, długą do kolan, zwiewną, miętową, z rękawami trzy-czwarte. Wypijam czekającą na mnie w kuchni kawę, wcześniej słodząc ją dwoma łyżeczkami cukru i dolewając odrobinę mleka i przegryzam drożdżówkę drugiej świeżości. Tanecznym krokiem przemierzam całe mieszkanie, by otworzyć wszystkie okna i wpuścić do pomieszczeń ciepłego, kwietniowego powietrza.
- Dzień dobry, Pela! – krzyczy do mnie z dołu mężczyzna wykładający owoce i warzywa na straganie przed sklepem, gdy wychylam się przez barierkę na niewielkim balkoniku. Przełykam kęs i macham do niego.
Znikam z powrotem w swoim mieszkaniu, poprawiam ciemne loki, które znów układają się tak, jak chcą, a nie tak, jak powinny, wkładam pod pachę brulion wraz z odtwarzaczem muzyki, wsuwam na stopy trampki i po zamknięciu drzwi, wychodzę z bloku.
Idę przez park do ławki, która jest moją od kilkunastu miesięcy. Zajmuję miejsce i wkładam słuchawki w uszy. Znajduję się w mojej oazie spokoju. Dzięki niej mogę się wyciszyć i zapomnieć o smutkach, radościach, ludziach, zwierzętach. O świecie. Otworzywszy zeszyt, zamieram na kilka sekund z ołówkiem uniesionym nad kartką, by w końcu zacząć rysować. Nic konkretnego, przypadkowe kształty: powoli zieleniejącą trawę, pączki kwiatów na drzewach, biegającego za patykiem psa. Nie zauważam, kiedy ktoś siada obok mnie, dopiero po dłuższym czasie czuję na sobie wzrok intruza. Gdy unoszę głowę, młody mężczyzna patrzy w zupełnie innym kierunku. Uśmiecham się ciepło i wracam do rysowania, nie mogąc powstrzymać się od zerkania na niego. Chyba to widzi, bo również unosi kąciki ust.
Nie wiem, ile czasu mija. Dziesięć minut, pół godziny, godzina. W końcu zamykam notatnik, wstaję z miejsca i odchodzę, siłą woli powstrzymując się przed obejrzeniem się przez ramię.
Następnego dnia znów przychodzę do parku. Kiedy zbliżam się do swojej ławki, zauważam, że ten sam mężczyzna już tam jest. Pomimo tego, że siedzi, wydaje mi się nienaturalnie wysoki. Zajmuję swoje miejsce, wkładam słuchawki do uszu i otwieram brulion, chociaż nie potrafię nie myśleć tak, jak do tej pory. Po kilku minutach czuję delikatne trącenie w ramię, a mój wzrok przykuwa żółta karteczka leżąca między nami.
Czego słuchasz?
Unoszę wzrok na niego i z niepewnym uśmiechem wyjmuję z jego dłoni plik „przypominajek”. Po napisaniu odpowiedzi, przyklejam ją pomiędzy nas.
Specjalnej piosenki.
Czy mógłbym posłuchać?
Nie, wstydzę się. Odruchowo odwracam wzrok i przygryzam wargę.
Czuję, że na mnie patrzy, uparcie jednak wpatruję się w pustą stronę mojego notatnika. Nie zauważam, kiedy na ławce pojawia się kolejna odpowiedź i znów dopiero jego dotyk na moim ramieniu skłania mnie ku przeczytaniu jej.
Jestem Piotrek. Mam 27 lat. A ty?
Nie wiem czemu, ale śmieję się bezgłośnie, pisząc odpowiedź.
Jestem Pelagia. Mam 24 lata.
Jestem siatkarzem. Teraz już wiem, że wzrost mu nie wadzi, a wręcz pomaga.
Jestem rysownikiem.
Nie wiem, ile czasu trwa nasza rozmowa. Dowiaduję się, jakie Piotrek lubi książki, kolory, samochody, filmy, jak mówią na niego koledzy. Opowiada mi o drużynie, o żartach, o treningach i meczach. Dawno nie czułam się tak wspaniale, jak przeze te długie godziny, które spędziliśmy razem w parku, aż do chwili, kiedy słońce zaczęło chować się za horyzontem, a alejki pustoszeć.
Chciałbym znów cię spotkać. Czy mogłabyś dać mi swój numer?
Zamykam na chwilę oczy i wzdycha głęboko, nim odpowiadam.
Nie. Nie mam telefonu.
Naprawdę? To straszne kłamstwo. Widzę zdziwienie na jego twarzy.
Haha. Jeśli chcesz, jutro znów tu będę. Uśmiecha się, a ja nie potrafię się powstrzymać i także unoszę kąciki ust.
Brzmi świetnie. W takim razie do jutra! :)
Jutro nadchodzi szybciej, niż myślałam. Po drodze do parku wchodzę do sklepu papierniczego i kupuję swój własny bloczek z samoprzylepnymi karteczkami – fioletowy, byśmy mogli rozróżnić, które należą do Piotrka, a które do mnie.
Znów zastaję go na mojej – naszej – ławce. Na przywitanie przyklejam karteczkę do książki, którą trzyma w dłoniach.
Jak dobrze znów cię spotkać!
Dostrzegam radość w jego oczach i jest to dla mnie cenniejsze niż jakiekolwiek słowa. Tym razem siadam blisko niego, przy każdym ruchu dotykamy się ramionami i ani trochę mi to nie przeszkadza. Czuję się fantastycznie, kiedy dostaję w odpowiedzi:
Spóźniłaś się.
Na znak mojego protestu uderzam Piotrka w ramię, uśmiechając się szeroko. Znów zaczyna się nasza zabawa w poznawanie siebie nawzajem. Tym razem nie obklejamy karteczkami zniszczonej ławki – czasem to Piotr przykleja jakąś do mojego ramienia, innym razem ja doczepiam swoją do jego czoła. Zdążyłam zapomnieć, jak to jest być tak beztrosko i cholernie szczęśliwą, a te spędzone z nim momenty pozwalają mi zapomnieć o ciążących mi na sercu problemach. Nie wiem, co mną kieruje, kiedy powoli, starannie, piszę na kawałku papieru kolejne słowa.
Czy chciałbyś posłuchać mojej piosenki?
Nawet nie wiesz, jak bardzo.
Czytam odpowiedź i zaczynam się bać swojej odwagi. Uśmiecham się, by dodać sobie siły i z przestrachem wyjmuję z uszu słuchawki. Podaję je Piotrkowi i mimowolnie poprawiam włosy. Wpatruję się w niego i widzę całą gamę emocji, przechodzącą przez jego twarz.
- To dziwne. Nic nie słyszę – mówi, podnosząc na mnie wzrok.
W odpowiedzi podnoszę rękę i pokazuję kilka znaków. Chociaż nie wie, co mówię, na pewno domyśla się przekazu.
Jestem głuchoniema.
Piotrek przygryza wargę i skupia całą swoją uwagę na żółtej karteczce, którą szybko zapełnia kilkoma literami, składającymi się na słowa, które sprawiają, że ten intruz staje się dla mnie całym światem.
Wciąż jesteś piękna, Peggy.



written by insofferente

inso: Odnoszę wrażenie - a nawet odnosimy, bo nance podziela moje zdanie - że to publikowanie troszkę nie ma sensu. Piszemy dla siebie, ale wrzucamy to na bloga dla was i kiedy spotykamy się z brakiem odzewu z waszej strony, to tracimy ochotę na pokazywanie naszych opowiadań komukolwiek. Dlatego pokażcie, że z nami jesteście, że to jednak dociera do jakiegoś grona odbiorców, bo jeśli nie to - cóż - chyba wrócimy do pisania do szuflady.

11 komentarzy:

  1. Hej :D publikujcie to co piszecie, bo ludzie czytają, ale są za mało twórczy aby to skomentować (ewentualnie zbyt leniwi). Bardzo lubię wasze one party, bo zawsze mają jakieś przesłanie. Poza tym są piękne w swojej prostocie.
    A co do kwietniowych to jest cudna opowieść, jednak przypomina mi bardzo jeden z filmików, które swego czasu widziałam na YT - wydaje mi się, że chyba się na nim wzorowałyście :)
    Piszcie dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojeju, ta historia aż zmusiła mnie do ponownego obejrzenia tego filmiku na jutubie, na którym zapewne odwzorowana jest ta historia. Zaraz go sobie odkopię i znów przeryczę pół nocy.
    No i co ja mam napisać oprócz tego, że to bardzo piękny i wywołujący uśmiech jednopart? Że pomimo tego nieszczęścia, jakim jest wada Pegi, tutaj świeciło wesołe, a wręcz kwietniowe słońce? I Piotruś. Oj, on mi tutaj tak bardzo pasuje! Jestem na tak i to po stokroć!

    OdpowiedzUsuń
  3. ANI MI SIĘ WAŻCIE
    Jestem na tak na milion. Dlatego, że bardzo fajnie pozwala mi się to zgłębić w sposób widzenia świata głuchoniemych. Bo kiedy nie masz jednego zmysłu to inne się wyostrzają. Cudownie to tu widać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakiej szuflady??? piszcie, wiemy, że trudno, bo liczba komentarzy nie taka jaką zapewne byście chciały, że liczba wyświetleń nie rośnie, ale dziewczyny nie możecie się poddawać jak się robi A to trzeba zrobić i też B, więc brać przykład z siatkarzy i walczyć, jak nie dla czytelników, to chociaż dla samych siebie, by mieć tę durną satysfakcję, że zrobiłyście wszystko co zamierzałyście. A ja w spokoju czekam na kolejny majowy :) Kori

    OdpowiedzUsuń
  5. publikujcie dalej, to, że ludzie nie komentują nie znaczy, że nie czytają ;p świetnie piszecie, życzę jak najwięcej weny :p

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest świetne ;* publikować mi to a nie do szuflady! ;P z niecierpliwością czekam na kolejny, weny życzę i gorąco pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. chyba się popłakałam jak przeczytałam końcowkę... ba. nie chyba tylko na pewno ..

    OdpowiedzUsuń
  8. To cos swietnego, genialnego, po prostu brak slow! Dzieki Wam, dzieki blogowi mozemy chociaz sprobowac wyobrazic sobie siatkarzy, z tej strony poza kamerami, prywatnie, i to jest piekne. Dziekuje
    Pozdrawiam,
    Pelka ( tak sie sklada ze tez mam taki pseudonim, Pela, Pelka, Pelucha, przez co moge sie utozsamiac z bohaterka ) :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Być może głupie pytanie, ale chyba czegoś nie zrozumiałam - jakim cudem główna bohaterka słyszy ''donośny śmiech zmierzających do szkół dzieci'', ulubione piosenki w radiu i krzyk witającego się z nią pana z dołu skoro jest głuchoniema?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osoby głuchonieme na taki swój, nietypowy sposób słyszą dźwięki - jeśli chodzi o muzykę to chodzi przede wszystkim o rytm: gdy utwór gra dostatecznie głośno, oni wyczuwają drgania, co jest pokazane chociażby w teledysku do "Hall of fame", no i sporo się o tym pisze, a nawet sam Beethoven jest idealnym przykładem; a jeśli mowa o głosach ludzi bardziej miałam na myśli wyczytanie wszystkiego z ruchu ust, jednak nie chciałam na samym początku opowiadania zdradzić, że Pelagia nie słyszy. Pytanie nie jest w ogóle głupie, mam nadzieję, że udało mi się wyjaśnić, o co biega. :)

      Usuń
  10. Tak, dziękuję za wyczerpującą odpowiedź, mam o tym dość marne pojęcie, a teraz już będę wiedzieć ;)

    OdpowiedzUsuń